Zawodnik Montreal Canadiens, Paul Byron cieszy się zasłużonym odpoczynkiem od wymagających treningów i sezonu meczowego. Jak wielu Kanadyjczyków spędza on wolny czas nad jeziorem. Wraz ze swoim teściem, szwagrem oraz znajomym przebywał nad jeziorem Les Sables, położonym w kanadyjskiej prowincji Quebec. Jednak początkowo spokojny, wypoczynkowy wyjazd przerwała zupełnie niespodziewana tragedia lotnicza.
Wczasy rodem z filmu akcji
Paul Byron chciał nacieszyć się czasem wolnym w otoczeniu najbliższej rodziny. Wraz z teściem, szwagrem i przyjacielem wybrali się na męski wyjazd na ryby. Jednak wydawało się spokojne zajęcie szybko zostało przerwane przez niespodziewany obrót sytuacji. Z taflą jeziora, przy którym wypoczywali mężczyźni nagle i z niemałą siłą zderzył się samolot.
Napastnik NHL wraz z towarzyszami nie zastanawiali się jednak zbyt długo i od razu ruszyli w stronę maszyny. W końcu nie wiadomo było co stało się z pilotem i czemu maszyna nagle znalazła się w wodzie. Jak się dość szybko okazało, dzięki szybkiej i sprawnej pomocy pilot ocalał. Choć jego samolot był hydroplanem, czyli modelem przystosowanym do lądowania na wodzie- wypadek mógł się zakończyć tragicznie.
Co się właściwie wydarzyło?
Hydroplan, zwany także wodnosamolotem to samolot skonstruowany w specjalny sposób pozwalający na zarówno start jak i lądowanie z powierzchni wody. Zamiast jak w przypadku tradycyjnego samolotu- z ziemi. Maszyny tego typu są stosowane głównie w wojsku, są jednak niezwykle przydatne także w rejonach mocno wodnistych. Osoby prywatne posiadające posiadłości zlokalizowane przy większych zbiornikach wodnych chętnie korzystają właśnie z możliwości jakie dają wodnosamoloty.
Choć hydroplan jest przygotowany specjalnie do osiadania na tafli wody, tego feralnego dnia pilot nie był w stanie odpowiednio posadzić maszyny. Nieudany manewr poskutkował buntem maszyny i gwałtownym zderzeniem z powierzchnią jeziora. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że w pobliżu znajdowali się inni ludzie. W dodatku chętni do pomocy.
Bohater jakiego potrzebujemy
Według relacji świadków, to Paul Byron jako pierwszy bez zastanowienia rzucił się na pomoc nieznanemu pilotowi. Nie zraził go nawet fakt, że wokół pływało pełno odłamków z uszkodzonego samolotu. Co gorsza wypływająca z wraku benzyna także zaczęła coraz szybciej wypływać z uszkodzonego silnika. Jednak hokeista nie bacząc na własne bezpieczeństwo skupił się głównie na wyciągnięciu pilota z maszyny.
Byron zdołał na szczęście wyciągnąć potrzebującego z wraku, po czym przetransportował go bezpiecznie na brzeg. Przyjaciel zawodnika wyznał później, że wykazał się on niezwykłym refleksem i przede wszystkim ogromną empatią. Już samo wejście do wody wiązało się tak naprawdę z ogromnym niebezpieczeństwem. Mężczyźni nie wiedzieli w końcu co właściwie stało się z maszyną. A rozlewająca się wszędzie benzyna bardzo łatwo mogła zapłonąć od rozgrzanego do czerwoności silnika oraz pozostałości samolotu.
Warto przypomnieć, że Byron jeszcze nie tak dawno dochodził do siebie po poważnej operacji biodra. Z tego powodu był wykluczony z gry przez pierwszą połowę ubiegłego sezonu. Powrócił on już do gry, a w lutym zeszłego roku rozegrał swój pięćsetny mecz w ramach ligi NHL. Pomimo poprawnej rekonwalescencji po operacji, Byron wciąż zmaga się z nawracającymi kontuzjami.
Tym bardziej godne podziwu jest to, w jaki sposób jest w stanie poświęcić swój własny dobrobyt i zdrowie dla dobra innych. Nieważne czy znajduje się akurat na boisku z drużyną czy wypoczywa wśród najbliższych nad jeziorem.